Cześć!
Dawno nie pisałam, bla bla bla, pozwólcie, że pominę ten oklepany początek. Przejdźmy do tematu.
Jakiś czas temu wybrałam się na Pole Mokotowie w Warszawie. Łaziłam sobie trochę z Zu, a że było dość wcześnie na początku naszymi jedynymi towarzyszami byli panowie sprzątający park. Byłam trochę przejęta tą wycieczką, bo byłam tam z Zuzią pierwszy raz. Było jednak na tyle dobrze, że puściłam ją ze smyczy i dalej latała sobie luzem. To daje mi nadzieję na grupowy spacer w przyszłości :)
Było przyjemnie, cicho, ale jakoś tak pusto. Po jakimś czasie ludzi i
psów zrobiło się trochę więcej. Zu wita się z tym futrzakiem, z tamtym
się gania. No cóż, nie jestem zwolennikiem rzucania się obcym ludziom na
szyję, ale gdy psy się witają, to wypada zrobić to samo w stosunku do
człowieka.
"Dzień dobry!". Cisza. No dobra, może ten ktoś nie usłyszał. Idę dalej, Zu ponownie wchodzi w interakcję z obcym psem, również latającym luzem.
"Dzień dobry!". Ekhm, ponownie cisza.
Gdyby nie to, że byłam ze znajomą uznałabym, że to może ze mną jest coś
mocno nie tak. Ale nie. Właściciel nawet na mnie nie spojrzał.
Dziwnie tak jakoś.
Na
szczęście potem jakieś panie same do mnie zagaiły choć Zu zachowywała
się jak typowa córeczka mamusi wysyłając mi co chwila błagalne
spojrzenie "Kiedy te duże pieski sobie stąd pójdą?".
Jakiś czas temu postanowiłam sobie, że będę jeździć z Zu do parków,
aby socjalizować ją, by móc pojechać na Dog Games Summer. No cóż,
wszystkie opowieści o morderczych trutkach w parkach skutecznie mnie powstrzymały. Ale mam las pod bokiem! Tam też można się spotykać!
Dzień po adopcinach&urodzinach Zuzi
25 maja (tak, tak, niestety je przespałam i to dosłownie. Tego dnia
spałam zaledwie 2,5 godziny, więc po powrocie ze szkoły po prostu
padłam. Niemniej - sto lat Zu!) poszłam na świąteczny spacerek. Miał być
długi i przyjemny; nic z tego nie wyszło.
W pewnym momencie widzę, że zza krzaka wychodzi Zu.
"O, jakaś taka duża się wydaje. A nie, to inny pies. Wygląda trochę jak dzik w sumie. Aha - to dzik".
Spojler - przeżyłam. Dostałam
mini zawału gdy zobaczyłam jak Zu podbiega do Pana Dzika powąchać co to
tu przyszło. Szybko ją odwołałam (co teraz wydaje mi się
niewiarygodne), a ta wesolutka szła mi przy nodze (co jest jeszcze
dziwniejsze). Nie pamiętałam jak trzeba się zachować w chwili, gdy kilka
metrów od siebie spotka się ponad 100kg zwierzę, więc po prostu
odeszłam z szalejącym sercem powtarzając jak zaklęcie "Tak Zuzia, tak,
zostań, dobry pies, tak, zostań, tak".
Od tego wydarzenia dziki podchodzą coraz bliżej ludzi, co gorsza z małymi.
Tak więc jak nie trutki, to dziki. Żyć nie umierać!
A na koniec się pochwalę :D
Może kojarzycie bloga Jest Rudo (a jeśli nie kojarzycie, to natychmiast nadrabiać zaległości!). Są tam wyzwania fotograficzne. Seria o której mówię, czyli "Bądź jak..." polega na inspirowaniu się zdjęciami jednego artysty. Pod koniec miesiąca jest podsumowanie. Pam param!
Polecam, świetna zabawa, a jeśli na temat swojego zdjęcia czyta się tak miłe słowa od doświadczonego fotografa, to rośnie serducho!
Zuzia wyjątkowo ślicznie wygląda na różowym tle. Zresztą, ona wszędzie wygląda uroczo. Zdjęcia jak zwykle - udane i niesamowite. O Boże, ale z tym dzikiem, to mnie wystraszyłaś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Właściciele tych psów albo faktycznie nie słyszeli, albo Cię nie znali i nie chcieli nawiązywać z Tobą kontaktu :P.
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia, pierwsze i ostatnie jest urocze ♥.
Z dzikami to ja też miałam przygodę, ale od tamtego czasu już niezbyt się ich boję :P.
W takim razie życzymy udanej socjalizacji i pójścia na jakiś grupowy spacerek z Zu!
Pozdrawiamy,
psi-temat.blogspot.com
Piękne zdjęcia <3
OdpowiedzUsuńDziki :D One są tak urocze :D Chodź pare lat temu uciekałam przed dzikiem z młodymi xD Od tamtej pory nie widziałam dzika :)
Pozdrawiam !
Cudowne zdjęcia, a to wyróżnione z prosiaczkiem najlepsze :3.
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę przygody z dzikiem, nie wiem jak sama bym się zachowała i dobrze że nic wam się nie stało.
Tak mi się właśnie wydawało, że to Twoje zdjęcie, dobrze kojarzyłam :D
OdpowiedzUsuńJa kiedyś pomyliłam Mango z sarną. :D
OdpowiedzUsuńGratulacje!
Ja ostatnio pomyliłam w parku Labradora z dzikiem. No bo to czarne i to czarne... :v
OdpowiedzUsuńDobrze, że nic Wam się nie stało.
Pozdrawiamy, J&T!
http://littlewhitecompanion.blogspot.com/
Ale masz cudowną modelkę. Uwielbiam patrzeć na Wasze zdjęcia! <3
OdpowiedzUsuńA dzikiem to bym się raczej nie przestraszyła, on chyba bardziej przerażony niż Ty :-) Przynajmniej ja do tej pory takie spotkałam. Dobrze jednak, że Zu bez problemu się odwołała, bo gdyby dzik był z małymi to mogłoby się to źle skończyć :(
Ah i zapomniałabym! Bloga "Jest Rudo" znam, a jakże :-) I gratuluję wyróżnienia w podsumowaniu :-) Ja niestety ani nie umiem robić tak pięknych zdjęć, ani nie jestem na tyle kreatywna :D
OdpowiedzUsuńAjaj, cieszcie się, że tylko dziki :D W moim stronach, ostatnio wypuszczali wilki. Tak wilki. Na początku nikt się nie martwił, niech sobie hasają po lasach. Ale dopiero około trzy miesiące temu, zaczęło się piekło. Akurat 10km (dla wilków 10km to nic) od mojego miejsca zamieszkania, wilki zaczęły podchodzić do tamtejszych gospodarstw, oczywiście bez strat by się nie obyło, kilka sztuk owiec znika, a wraz z nimi trzy psy. Martwić się, czy się nie martwić? Oto jest pytanie ;) , aczkolwiek, na razie zrezygnowaliśmy z włóczenia się w nocy z wolno biegającym psem.
OdpowiedzUsuńZ dwojga złego zdecydowanie wolę dziki od wilków :o
UsuńA ja wole wilki od dzików, mniej agresywne ;) A szansa na spotkanie wilka w lesie masz 2%. Mam nadzieje że kiedyś uda mi się uchwycić wilka w aparacie <3 (Dzikiego nie z ZOO)
UsuńDobrze, że dzik krzywdy nie zrobił Zuzi, czasem się to dużo gorzej kończy.
OdpowiedzUsuńA co do trutek, to chyba to są tylko internetowe legendy, ja nigdzie na żywo o tym nie słyszałem, tylko jedynie facebookowe straszne opowieści.
Mam wielką nadzieję, że zobaczę was na DG summer, bo sama się z Fioniastą wybieram! :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście jeszcze z dzikami styczności nie miałam i mam nadzieję, że mieć nie będę.
H&F
http://jaimojaspanielka.blogspot.com/
Łażę już tyle lat po lasach i na szczęście nie spotkałam się z dzikami, choć raz z zagajniczka odchodziły takie dźwięki jak w horrorze jakieś wścieknięte zwierze + tupanie kopytami, a mój Acco poszedł wtedy na stronę i go nie było.. Jezu myślałam, że zawału dostane , nie wiedziałam czy mam uciekać czy czekać na niego :D Był to jeszcze okres kiedy locha miała małe dziki, więc wtedy mogła atakować. Kosmos.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzepiękny piesek i cudne zdjęcia. Takie wyzwania motywują do udoskonalania swoich umiejętności.
OdpowiedzUsuńZ chęcią dołączam do obserwatorów :)
Ja prawie codziennie widze u nas dziki <3 Nie rozumiem czego się boicie? :p
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym psiaku. Jest cudny!
OdpowiedzUsuńSpotkanie z dzikiem. Ja bym padła na zawał, a pan pies wyskoczyłby z japą. W efekcie trupki sztuk 2
OdpowiedzUsuńNo cóż, jak ktoś nie odpowiada na kulturalne "dzień dobry" to oznacza, że zwykły cham ;) A dzika współczuję, jak to dobrze, że u nas ich nie ma!
OdpowiedzUsuń