niedziela, 13 października 2013

Choroba Zuzi



Cześć!

Ostatnio ja i Zuzia przeżyłyśmy pewną przygodę, a konkretniej chorobę Zuńki :(
Zaczęło się niewinnie: wzmożony apetyt. Potem jednak nastąpiły rozwolnienia, załatwianie się w domu, wymioty, wstręt do jedzenia, obniżona temperatura, osłabienie, bladość, drgawki. Co to może być? Po trzecim dniu całkowitego niejedzenia pojechałam zmartwiona z mamą do weta i tam dowiedziałam się, że Zuzia może mieć… babeszję! Niby kleszcza nie widziałam, ale może mi umknął? Może jednak go pominęłam? Fakt – od kiedy mamy Zuzię (czyli od maja) sunia miała na początku kleszcza, ale potem była regularnie zakraplana. Bardzo się bałam, że Zuza ma babeszję, że jest poważnie chora, że mogę ją stracić… To nie możliwe! Jestem z nią dopiero kilka miesięcy, a ja mam ją stracić?! Nie możliwe! Dlaczego! Załamana pomogłam postawić Zuzię na stole, by mogła przyjąć antybiotyk i mogła zostać pobrana krew do badań. Pani weterynarz pocieszała nas trochę mówiąc, że przy kleszczu zazwyczaj temperatura jest wysoka… zazwyczaj…

 
Wychodząc, pani powiedziała, że jeśli badania wykażą, że to babeszja, to wieczorem do nas zadzwoni i umówimy się na następny dzień (niedzielę) by podać antybiotyk i inne leki. Mamy się i tak stawiać co dwa dni. Póki co dała receptę na syrop (dla ludzi, ale można go też dawać psom). Wsiadłyśmy do samochodu i popłynęły mi łzy… babeszja? Czy Zuzia przeżyje?
Wieczór tego samego dnia – pani nie zadzwoniła! To nie babeszja czy wyniki nie przyszły? Ach! Ta okropna niepewność!
            Następne dni były coraz lepsze: Zuzia była przez 24h na głodówce, potem jadła z apetytem, normalnie się załatwiała i dobrze wyglądała. Dostawała syropek przez kilka dni, antybiotyk przyjmowała w sumie 3 razy. Jedyną zaletą tej choroby było następne miłe zaskoczenie ze strony Zuzi – sunia bardzo grzecznie wylizuje całą łyżkę syropu i wylizuje palce :) Jeśli chodzi o podawanie leków, nie ma żadnych problemów!

             Dokładnie nie wiadomo co było Zuzi, ale podejrzewamy jakiś wirus. W każdym razie było-minęło i miejmy nadzieję, że nie powróci! :D
 Zawsze kochałam Zuzię, tęskniłam, gdy byłam gdzie indziej, ale dopiero w sytuacji gdy mogłam ją stracić, uświadomiłam sobie, jak wiele dla mnie znaczy ta 5 miesięczna przyjaźń.
            Teraz Zuzia czuje się już całkowicie dobrze. Schudła cały kilogram (teraz waży 9 kg) a że i tak ma charcikowatą urodę, bardzo wyraźnie widać jej było żebra…

Teraz dostaje tylko leki na sierść, ale o tym w innej notce ;)


Pozdrawiam!

PS I jako bonus, zdjęcie mojego ukochanego nochalka :)

PPS Dziękuję bardzo Korze Pies za pomoc w podstawowym opanowaniu blogspota :P Nadal się uczę, ale – jak można zauważyć – blog się zmienia i wygląda coraz lepiej ;)

4 komentarze:

  1. Uf, jak dobrze, że to nie babeszjoza. :) Czyżby na zdjęciach pojawił się profesjonalny podpis? :P Pozdrowienia dla MiD i Zuzi!

    OdpowiedzUsuń
  2. To dobrze, że już zdrowieje. Pewnie ma ogromny apetyt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że wszystko dobrze! Ale nawet gdyby to była babeszjoza, to pamiętaj, że to nie wyrok śmierci i można się z tego wyleczyć (jak Bina).
    Bardzo podoba mi się Wasz blog!
    A oto mój
    http://binajack.wordpress.com/
    Pozdrawiam A&B

    OdpowiedzUsuń

Notka przeczytana? No to śmiało - pisz komentarz! ;)
Każdy jest dla mnie wyróżnieniem i ogromną motywacją!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...