Dobiegł końca nasz ostatni wakacyjny wyjazd... w Bieszczady! Jak zawsze było przecudownie - te widoki, te klimaty...
5:30 rano |
Pojechaliśmy, tak jak w ubiegłych latach, do Forty - stadnina koni i nie tylko! Świetne miejsce, ludzie i zwierzaki.
Zuzia mogła prawie cały dzień spędzać na dworze i bawić się z psami, których nie brakowało! Razem z podopiecznymi gospodarzy i innych gości przy wieczornym ognisku potrafiło ich zebrać się nawet 7. Tylko z jedną jamniczką (swoją drogą najmniejszym psem) był problem, bo była strasznie pyskata, ale Zu dzielnie ją lekceważyła.
Zu zaprzyjaźniła się zwłaszcza z jedną sunią (swoją drogą też z Warszawy) - Dolores. Przemiła, bardzo radosna i przyjacielska. Asystowała Zuzi w tarzaniu się w końskich koopach i wielu zabawach. Bardzo przypomina mi wyrośniętą wersję Fuksa, a wam? :D
Jej rozmiar trochę przeszkadzał, bo nie raz w zabawie sprawiła, że Zuzia przekoziołkowała lub przeturlała się kawałek, co nie bardzo się jej podobało. Jednak po chwili wracała do zabawy ;)
Wschód <3 |
Kocham Bieszczady, bo dzień tam jest bardzo długi - zaczyna się o 6:20 w stajni, a kończy po 22:00 przy ognisku. A jeśli będziecie mieli kiedykolwiek szansę wyjechać z domu o świcie (4:30) i galopować o wschodzie słońca w Bieszczadach, to nie wahajcie się ani chwili. Cudo!
Miałam też jedną ciekawą przygodę związaną z końmi. Konkretnie... z jednego spadłam podczas niespodziewanego galopu.
Strome zejście + błoto + gniazdo os = upadek
Szczerze, to nic mnie nie bolało, bo upadłam na miękkie i z gracją przekoziołkowywując przez głowę konia.
Nie wiem, czy ktoś z Was kiedykolwiek spadł, ale mnie to absolutnie do parzystokopytnych nie zraziło ;)
A jak już przy przygodach jesteśmy...
Czasami tracę wiarę w ludzi, ale niektórzy znowu pomagają mi ją odzyskać...*Uwaga, dłuższy tekst. Wesoły? Smutny? Sama...
Posted by Po prostu Zuzia on 21 sierpnia 2015
Jasna sprawa musiałam nadrobić te braki i innego dnia, sporo później, wybrałam się na kolejny dłuższy spacer. Było wszystko fajnie, gdy nagle...
*niuch niuch* Czuję... |
Na co dzień cierpię na brak pól, bo obok mam tylko las i las. W końcu miałam taką widoczność jaką chciałam, więc pozwalałam Zuzi latać daleko za myszami i wyszaleć się jak należy.
Piesa całkiem ładnie się przywoływała, trzymała całkiem blisko... a może to tylko zasługa żwaczy? ;)
Wianeek! Na upartego Zu mogłaby przez niego skakać, lecz utrzymał się jakoś na głowie. |
Po tym fantastycznym wyjeździe Zu popadła w lekką powakacyjną depresję, nie żebym się z nią nie zgadzała. Postanowiłam drugiego dnia po powrocie wybrać się na krótką wyprawę do MaxiZoo i odebrać nagrodę pocieszenia z konkursu u Psa w Warszawie. Dwie paczuszki smaków więcej!
A właśnie, te paczki... 8 doszło, czekam na 3.
Ale teraz już na sto, nawet milion procent następny post będzie właśnie o nich! Jak reszta nie dojdzie - trudno. Wieczność czekać nie będę.
Wielu z Was chciało się dowiedzieć czegoś o naszych nowych szelkach.
Tak więc napiszę Wam, można powiedzieć, mini recenzję:
Szelki - Kudłaty Art
Model szelek: norweskie
Tkanina: Poliestrowa (brudoodporna)
Podszycie: Pianka
Cena: 70zł
W Kudłatym Artcie zamawiałam pierwszy raz i muszę powiedzieć, że mają dość duży wybór. Sami komponujemy to co zamawiamy (tkaninę, podszycie dodatki (takie jak haft czy odblask) itp.), a jednocześnie wszystko jest jasne i przejrzyste. Pobieramy formularz, wypełniamy z pomocą strony i wysyłamy :)
Ja, jako osoba niesamowicie niezdecydowana, musiałam na wstępie zadać masę pytań: co? jak? dlaczego? (w sumie było ich około 20) i trochę pogdybać. Widać więc, że jestem dość upierdliwym klientem. Mimo to, spotkałam się z przemiłą obsługą. Nie zostałam ani razu zbyta, za to dostawałam wyczerpujące odpowiedzi. Jeszcze przed wysyłką dostałam telefon i ostatecznie uzgadniałam co i jak, bo Pani miała kilka uwag jak polepszyć szele. Na sam koniec skomplikowałam lekko życie z wysyłką, bo zmieniłam adres, ale doszły w sumie dość szybko... super!
Piankowe podszycie się sprawdziło, choć martwiłam się, że będzie grzało i nada szelkom masywności. Nie prawda! Lekkie, miękkie i fajnie wygląda :)
Za minus dam tylko to, że podszycie trochę schnie, za to prawdą jest, że bardzo łatwo całość wyczyścić. Jako, że trochę nam się ubrudziły (ziemią i końską koopą) miałam szansę przetestować ich brudoodporność. Woda, mydło, szczoteczka i po sprawie!
Na prawdę polecam. Warto troszkę zainwestować, żeby mieć takie full wypas ;)
Test na spostrzegawczość - kto widzi latającą muchę? ͡° ͜ʖ ͡° |
Koniec wakacji zbliża się wielkimi krokami. W sumie już zaraz za moment będzie koniec.
Absolutnie mi się to nie podoba. Wcale.
Jednak nic nie da się z tym zrobić. Z wakacji korzystałam dość intensywnie jeśli chodzi o podróże (LZS, morze, warmińsko - mazurska działka, Śląsk i Bieszczady).
W stosunku do Zu nie planowałam wcale solidnego wzięcia się za siebie. Żadnego planu ani szczególnych postanowień - chciałam trochę odsapnąć, a i jej przydały się wakacje i trochę nic nierobienia.
Jednak przez te 2 miesiące zauważyłam poprawę na lepsze w takich codziennych kontaktach. Oprócz tego, jak już pisałam, ładniejsze przywołanie. Szlifujemy stare sztuczki i zabieramy się za nowe (aktualizacje będą na fanpage ;).
Jeszcze bym poleniuchowała. Mi nigdy za mało.
Pozdrawiamy,
Ola i Zuzia
PS Fanpage Zu przebił 500 like - bardzo dziękujemy!
Dobrze, że szczeniakom nic się nie stało :) Świetne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńCzyli wakacje udane ;)
OdpowiedzUsuńSuper z Twojej strony, że zajęłaś się tymi szczeniakami. A jeszcze lepiej ze strony tej pani, która je wzięła ^^.
Pozdrawiamy, J&T!
http://littlewhitecompanion.blogspot.com/
Super że wakacje udane :D Super że pomogłaś szczeniakom. Ja z moją sunią byłam nad morzem. :) Szeleczki prześliczne. *.*
OdpowiedzUsuńZapraszamy do nas :)
Śliczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńAktualnie szukam szelek norweskich. Dzięki temu postowi myślę, że skorzystam z 'Kudłaty Art'. :D
Pozdrawiamy
W&E
http://yorkshireterrier-eddy.blogspot.com/
Widać, że dużo podróżowałyście. :) My w tym roku nigdzie daleko nie wyjeżdżaliśmy, ale może na drugi rok pojedziemy na mazury. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
reksio-the-dog.blogspot.com
Świetne zdjęcia, szczególnie to ostatnie. Kiepska sprawa z tymi suczkami, po prostu tracę wiarę w ludzi ;[
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Martyna
http//:moje-zwierzakowo-polska.blogspot.com
Super wypad! Marzą mi się takie wyjazdowe wakacje z psem. Fajnie, że macie możliwość spędzać wspólnie tyle czasu. Zdjęcia cudowne! :)
OdpowiedzUsuńSytuacja ze szczeniakami...eh, nie mam słów na takie zachowanie ludzi. Dobrze, że im pomogłaś.
Pozdrawiam
with-astra.blogspot.com
http://awucia.blogspot.com/ *
OdpowiedzUsuńSuper że historia ze szczeniakami skończyła się dobrze :)
OdpowiedzUsuńA wypad jest meega <3 te zdjęcia pajęczyn !
wakacje wakacjami, dopiero teraz mogłyby zacząć się wakacje :D Super, że relacje miedzy Tobą a Zu się poprawiły :)
Pozdrawiam !
Wypad musiał być świetny! Co za ludzie... :/ Szkoda, że nie udało Ci się zapamiętać ich rejestracji. Zdjęcia są cudowne! *.* Też chciałam zamówić Lunie szelki na kudłatym arcie, ale chyba uszyje sama.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Ala i Luna
Super te... pajęczyny! :D O tych nieludzkich ludziach i wspaniałej kobiecie czytałam na fb. Super szeleczki. Pozdrawiamy pusia-i-ja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMacie zaliczone parę fajnych wycieczek na te wakacje, super! :) My na te lato nigdzie daleko nie wyjeżdżałyśmy, ale byłyśmy chociaż na biwaku.
OdpowiedzUsuńFajny ten wypad w Bieszczady, za rok może też pojadę w góry, jest to piękny region Polski. :)
Wszystkie zdjęcia są prześliczne, a Zuzia jak zawsze - świetna i śliczna modelka! :D
Szelki są świetne! Pasują do Zu.
Pozdrawiamy! :)
Zapraszamy do nas,
http://codziennebeagle.blogspot.com/
Nominuję Cię do LBA ;) RudyKundelek.blogspot.com
OdpowiedzUsuńLatająca mucha znaleziona ;) U nas wytropienie saren nie skończyło się tak posłusznie. Co do szelek wyglądają na porządne, cena nie należy do niskich, ale jeśli są funkcyjne i wytrzymałe to czemu nie ;)
OdpowiedzUsuńBrawo! :D
UsuńJeśli chodzi o cenę takich handmadeowych, to nie jest aż taka wysoka ;)
Śliczny ten pies, faktycznie podobny do Fuksa :D
OdpowiedzUsuńPiękne szele :D
OdpowiedzUsuńJeździłam konno dobre 7 lat i po pewnym czasie upadków już nie liczyłam ;) Ale mimo, że z wysoka to nigdy żadnego nie poczułam, jedynie byłam cała oblepiona w błocie przy deszczowej pogodzie :P
no widzę że udane nie zmarnowane. Dobrze że szczeniaki całe i zdrowe
OdpowiedzUsuńPozdrawiam M&M
http://majkimojezycie.blogspot.com/
Aktywnie spędzone wakacje, brawo! ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tych Bieszczad, my mamy tam dwa razy dalej niż Wy... :/
Gratuluję cierpliwości w robieniu zdjęć oraz w... pleceniu tak ogromnego wianku! :D
Ja tylko zbierałam kwiatki - wianek dzielnie plotła mama :D
Usuń